triki w grze super meat boy forever

Co prawda od momentu zapowiedzi Super Meat Boy Forever do premiery gry, jaka tworzyła miejsce 23 grudnia ostatniego roku, nie minęła cała wieczność, ale kontynuacja hitu z 2010 roku powstawała naprawdę długo (wprawdzie nie tyle, co będący ostatnio na ustach wszystkich Cyberpunk 2077). Autorzy recenzowanej produkcji ze studia Team Meat nie poszli a po linii najmniejszego oporu, bo Super Meat Boy Forever jest pięknem znacznie więcej niż pakietem nowych map. Lub więc wcale? Ciężko jednoznacznie zdać na to pytanie w dwóch słowach, ale spróbuję: to zależy!

Na wczesny rzut oka Super Meat Boy Forever jest zupełnie tą jedną grą, co jego poprzednik, bowiem ponownie mamy do pracowania z platformówką charakteryzującą się wysokim stopniem trudności i dwuwymiarową oprawą graficzną. Wystarczy jednak przejść fragment pierwszego kroku, by zauważyć diametralną różnicę względem pierwowzoru. Nie sprawdzamy Meat Boya bezpośrednio, gdyż Team Meat stworzyło grę typu auto-runner. Oznacza to, że polski bohater przemieszcza się automatycznie, natomiast my musimy reagować na to, co dzieje się na monitorze w dogodnych czasach.

Super Meat Boy Forever to brzmi, w jakiej prowadzimy tylko dwoma przyciskami. Drink spośród nich kupi nam na skakanie również pisanie szarży, i drugim kucamy lub atakujemy napotkanych przeciwników. Zabawa łączy się więc właśnie na ostatnim jedynym, co dekadę temu, a wtedy pokonywaniu rozmaitych przeszkód, unikaniu pułapek oraz eliminowaniu wrogów. Standardowo poza szeregowymi niemilcami na bliskiej możliwości zostaną i potężni bossowie.

Brak możliwości zmiany kierunku biegu z przodzie jest naprawdę irytujący. Zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że w Pięknych Meat Boy Forever zginiemy nawet, gdy po prostu odbijemy się od ściany oraz dochodzimy do lewej strony ekranu bez kontaktu z każdą przeszkodą. Z okresem a można się do ostatniego przyzwyczaić, bo pomimo wspomnianych mankamentów, Team Meat przygotowało grę typu „easy to learn, hard to master”. Jak pracować? Reakcja na to pytanie znamy po kilkudziesięciu sekundach rozgrywki, tylko z czasem traci ona uzupełniona o inne ciekawe dodatki. Jednak jak przejść wszystkie poziomy… Cóż, więc nie lada sztuka, bo działa nie powtarza się lepsza od pierwowzoru. Natomiast na niechybnie jest bardziej wygodna.

Wspomniałem już o sterowaniu za pomocą dwóch przycisków oraz o aktualnym, że Meat Boy tym zupełnie ciągnie się automatycznie. W liczby edycji cyklu śmierć oznaczała konieczność powtarzania całego poziomu od jednego początku. Tutaj natomiast wdrożono system punktów kontrolnych (nie ma ekranów ładowania, po zgonie natychmiast wracamy do ostatniego checkpointu), to w razie pomyłki musimy przejść niewielką ilość danej lokacji, co dużo graczy skutecznie przekona do otwarcia swoich zdolności. Trzeba ale mieć, że Super Meat Boy Forever zawsze wymaga zarówno małpiej zręczności, kiedy również wysokiej cierpliwości.

Super Meat Boy Forever to chwila taki taniec wokół pułapek i wrogów. Odpowiednie wyczucie czasu stanowi środek do sukcesu. Trzeba idealnie się zgrać z otoczeniem, aby przejść dalej. Początkowo, rzecz jasna, każda porażka ogromnie frustruje, ale pokonanie danego fragmentu sprawia, że odbieramy nie tylko ulgę, ale także bogatą satysfakcję. Wynika więc ze dobrze wyważonego poziomu trudności. Cały czas czuć, że wyzwanie jest w polskim zasięgu. https://pobierzpc.pl/

To, że Super Meat Boy Forever zawiera punkty kontrolne wykonane jest obecnością systemu odpowiadającego za losowe generowanie poziomów. Otóż każdy krok wynika z niemało ważnych klocków wiązanych ze sobą w pewną całość. Dlatego te oddzielone są one od siebie wspomnianymi już checkpointami. To z serii sprawia, że nowe dzieło studia Team Meat jest bardzo większe replayability. Poza możliwością poznania wszystkich etapów w obcych sytuacjach możemy dodatkowo wypełniać rozmaite wyzwania przygotowane przez twórców. Dacie radę zebrać bonusowe przedmioty oraz wbić najwyższą pozycję we pełnych levelach? Niektórym do szczęścia wystarczy odpalenie napisów końcowych.

Na potrzeby Super Meat Boy Forever opracowano nieskomplikowaną, lecz angażującą historię. Dowiadujemy się, że tytułowy bohater oraz Bandage Girl mają dziecko. Nugget, a więc córka wspomnianej pary, zostaje jednak porwana przez swego z centralnej faz Doktora Fectusa, to naszym bohaterom nie pozostaje nic dziwnego, jak ruszyć do boju i zachować swoją pociechę. Fabułę poznajemy oglądając przerywniki filmowe. Niektóre spośród nich posiadają kolejne elementy opowieści, ale nietrudno zauważyć, że stronę spośród nich stanęła właśnie po to, aby wyśmiać inne produkcje. Luźny stan jest tu obecny mało na wszystkim etapie, co chodzi oczywiście odpowiedzieć na plus.

Jeśli ktokolwiek polegał na to, że Super Meat Boy Forever zaoferuje zupełnie własny styl graficzny, to cóż – nie jesteśmy odpowiednich relacje. Pod względem oprawy wizualnej recenzowana wykorzystuje do bólu przypomina Super Meat Boya z 2010 roku także jest to razem zrozumiałe, przecież jesteśmy do czynienia z czymś w rodzaju pełnoprawnej kontynuacji. Na wycieczkę zasługuje również klimatyczna, choć nierzucająca się nikomu ścieżka dźwiękowa, która doskonale wkomponowuje się z aktualnym, co właśnie patrzymy na ekranie.

Na cel niezwykle prestiżowa informacja. Super Meat Boy Forever w grupy na Switcha (testowałem grę właśnie na tej podstawie) owszem, pozwala na grę przy wykorzystaniu joy-conów, przecież nie podają one aż takiej precyzji, jak Pro Controller. Bez niego wcale nie dochodzić do zabawy, bo będziecie się niepotrzebnie irytować. Domyślne kontrolery są idealne do kilka skomplikowanych tytułów. Super Meat Boy Forever do nich nie należy, choć pozornie potrafiło się wydawać, że właśnie dzisiaj jest.

Super Meat Boy Forever to znakomita produkcja, czasami wręcz fenomenalna, o ile zaakceptujemy fakt, że mechanika rozgrywki znacząco dzieli się z tej, którą potrafimy z centralnej faz serii. Wprowadzenie systemu automatycznego mieszania się, dodanie losowo generowanych poziomów oraz zaimplementowanie punktów kontrolnych nie sprawiło jednak, że całość ma się sama. Wręcz przeciwnie: aby sprostać wyzwaniu, należy – jak szybko wcześniej napisałem – okazać się nie lada zręcznością oraz cierpliwością. Jeśli jesteście skłonni na nowego Super Meat Boya, on jest gotowy na was. Choć na PC oraz Switchu, bo wersje na Xbox One, PlayStation 4 oraz smartfony i tablety zadebiutują tylko w przyszłym roku.

Ocena użytkowników: 7/10

Wymagania sprzętowe Super Meat Boy Forever

Minimalne: Intel Core i3 4 GB RAM karta grafiki 3 GB GeForce GTX 780 / 4 GB Radeon R9 380 lub lepsza 6 GB HDD Windows 7 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i7 16 GB RAM karta grafiki 4 GB GeForce GTX 970 / Radeon RX 480 lub lepsza 6 GB HDD Windows 10

czy wiesz wszystko o chronos before the ashes

Chronos: Before the Ashes jest trzecioosobową przygodówką części z elementami RPG od studia Gunfire Games, a to ekipy, jaka zajmuje na naszym koncie zrecenzowane przeze mnie jakiś okres temu Remnant: From the Ashes. To, że obie gry zostały spowodowane przez tą jedną grupę i posiadają bardzo podobne tytuły nie jest działaniem przypadku. Chronos: Before the Ashes to bowiem prequel Remnant: From the Ashes, co można odczuć głównie pod koniec niezbyt długiej kampanii fabularnej. Znaczy to, że znajomość poprzednika, który w istocie ukazuje się następcą recenzowanego tytułu, nie jest obliguje do poznania historii wprowadzonej w Chronos: Before the Ashes.

Poza tymże warto zaznaczyć, iż w Remnant: From the Ashes broń biała stanowiła tylko dodatek, bo w trakcie zabawy czerpali z wielkich karabinów a oczywiście mocno, natomiast Chronos: Before the Ashes to zabawa, w jakiej będziecie machać chociażby mieczem, a tarcza ochroni was przed przeciwnikami. Tyle słowem wstępu. Przejdźmy do konkretów.

Nie trafiając za w punkty fabularne, warto podkreślić, że pierwszym celem podróży naszego bohatera w Chronos: Before the Ashes jest pokonanie smoka. Jeśli dziwicie się po co również dlaczego, to sumie na owe pytania otrzymacie zarówno w pierwszych scenach kampanii, kiedy również nieco później. Trzeba jednak przyznać, że historia nie jest najpoważniejszym punktem planu dodatkowo potrafiła stanowić niezmiernie lepsza, jednak z przeciwnej części czy ktokolwiek mieszał się, że Chronos: Before the Ashes zaoferuje opowieść, któa zapadnie nam w pamięć? Nie powtarza mi się. https://pobierzpc.pl/

Już po przejęciu władzy nad twarzą i wykonaniu kilku ważnych akcji uznałem, że Chronos: Before the Ashes to rzecz w modelu Soulsów dla biedaków. Występuje nie porwała mnie ani oszałamiającą grafiką, ani zaawansowanymi animacjami postaci, nie mówiąc już o efektownym systemie walki. Już to przecież odszczekałem, bo kilkanaście minut później naprawdę zacząłem szukać satysfakcja z zabawy. Dotyczyło więc z kilku powodów.

Chronos: Before the Ashes przekonał mnie do siebie przede każdym dobrze przemyślaną konstrukcją kampanii. Eksplorowanie niezbyt bogatych w detale, ale klimatycznych lokacji sprawiało frajdę do indywidualnego końca dlatego, że organizatorzy nie pokusili się o stworzenie ubogiego klona Soulsów, lecz dodali sporo od siebie. Jeśli cenicie nie tylko różnorodne starcia z przeciwnikami, ale preferujecie do tego rozwiązywanie nieskomplikowanych zagadek logicznych, to Chronos: Before the Ashes na pewno wam się spodoba. Zwłaszcza, że łamigłówki zwykle nie chodzą do wymagających, choć znalazły się również takie, przy których wymagał nieco bardziej wysilić szare komórki.

W wielu miejscach niestety widać, że twórcy Chronos: Before the Ashes dysponowali niewielkim budżetem, ale mimo wszystko spożytkowali dostępne fundusze należycie. Odnoszę wrażenie, że zabrakło chociażby pieniędzy na to, żeby zaprojektować bardziej rozbudowany system rozwoju postaci. W takiej form zdecydowano się na zaimplementowanie naprawdę ciekawej mechaniki. Każda śmierć naszego wojownika sprawia, że zatrzymuje się on o rok starszy (grę rozpoczynamy narzekając na karku 18 lat), a z dwudziestego do osiemdziesiątego roku życia, co dziesięć lat, otrzymujemy możliwość wyboru samej spośród niewielu nowych umiejętności zwiększających zadawane obrażenia, idących na otrzymanie większej wartości ciosów, itp. Prawda, że fajnie?

Ba! Toż nie koniec, bo Chronos: Before the Ashes postarza głównego bohatera także wizualnie. Grę kończyłem mając niespełna czterdziestkę i czekał inaczej niż na jednym początku. Moja jakość nie była już aż tak zwinna, niemniej wciąż radziła sobie w grze wręcz. Starszemu człowiekowi urosła również broda, której początkujący wojownik nie posiadał. Poprawiłyby się także rysy twarzy protagonisty, któremu – co dobre – z okresem zaczną także siwieć włosy.

To pojęcie pojawiało się w mojej głowie wielokrotnie podczas obcowania z Chronos: Before the Ashes. Daje nie jest duża, gdyż jej wykonanie ma od sześciu do ośmiu godzin. Początkowo sprzedaje się, że eksplorujemy złożone labirynty kierujące się z wielu ścieżek, a tak tak to wyłącznie iluzja, jakoś nie brakuje tu kluczowego dla Soulsów odblokowywania skrótw. Gra tym dostęp do innych obszarów jest uwięziony w bardzo przemyślany sposób. Chcąc osiągnąć możliwość zwiedzania kolejnych lokacji musimy uporać się ze wspomnianymi już zagadkami. Część spośród nich potrzebuje po prostu znalezienia odpowiedniego materiału również położenia go we odpowiednim miejscu (brakujący kryształ w oczodole rzeźby czy i fragment widoku na płótnie). Do tego powstaje nieskomplikowany crafting, dzięki któremu wymagając zejść piętro niżej musimy najpierw posiadać linę oraz hak i powiązać te dwie rzeczy ze sobą, by uzyskać – uwaga! – linę z hakiem.

Występuje nie oferuje również zbyt dużo elementów wyposażenia, a też, jakie znajdziemy, możemy ulepszać w minimalnym stopniu. Chronos: Before the Ashes zaoferowało mi możliwość sprawdzenia miecza, topora, siekiery oraz włóczni, przy czym zdecydowałem się na stosowanie z ważnych dwóch wyżej wymienionych rodzajów broni. W sprzętu nie zabrakło oczywiście tarczy pozwalającej na blokowanie ciosów wrogów. Kiedy już mowa o przeciwnikach, to łatwo zauważyć, że autorzy przygotowali kilka kształtów oraz sprawnie nimi żonglowali, żeby nie odczuli monotonii. Złego słowa nie można powiedzieć o walkach z bossami, jakie nie były może jakoś szczególnie widowiskowe, ale pokonywanie „szefów” dawało dużą satysfakcję.

Tak tak, ale nie te zestawienia do Soulsów? Obraz z perspektywy trzeciej osoby? Jest. Blokowanie kamery na przeciwniku? Jak najbardziej. Lekki również duży atak? Są. Możliwość wykonywania uników i przewrotów? Tak! Po śmierci powracamy do ostatnio aktywowanego punktu kontrolnego? Owszem. Brak dokładnych uwag oraz konieczność znalezienia optymalnej ścieżki metodą kontroli również braków? Jako najbardziej. Wysoki stopień trudności? Niekoniecznie, jednak na heroicznym (u niego traktujemy coraz przygodowy i dobry) Chronos: Before the Ashes może dać w kość.

Chronos: Before the Ashes to jeszcze dość powolna gra. Jeśli tworzycie na dynamiczne starcia z przeciwnikami, zatem będziecie rozczarowani. Moim przekonaniem jednak tempo jest właściwe, gra tymże dodany już stopień wyzwania sprawia, że recenzowaną pracę można zauważyć nie tyle mianem „souls-like”, co „souls-lite”, a wtedy czymś dla pań zainteresowanych mechaniką Soulsów, których odstraszył wysoki poziom trudności w sztukach studia From Software czy innych deweloperów. Miejcie tylko jednak, że Chronos: Before the Ashes kładzie nacisk nie wyłącznie na walkę, tylko także na zagadki logiczne.

Za pokonywanie wrogów w Chronos: Before the Ashes otrzymujemy punkty doświadczenia, jakie na innych levelach możemy wykorzystać do rozwinięcia jednej z niewiele statystyk postaci, takich jak: siła, zręczność, mistyka również siła. Tu również sprzedaje się, iż to niezbyt wiele i tak, wykonywa nie zachęca do tego, by przebiegać ją często, tylko to, co zaproponowali twórcy mi w zupełności wystarczyło. Także jak długość gry, liczba gier z kierownikami lub też opisany wcześniej system rozwoju postaci. Zdaję sobie sprawę, że Chronos: Before the Ashes mógłby istnieć daleko rozbudowany, tylko po kolosach z naturalnym światem pokroju takiego Assassin’s Creed: Valhalla, fajnie zagrać w coś delikatniejszego oraz cięższego.

Jakość tekstur w Chronos: Before the Ashes nie jest znaczna, ale gra także to, kiedy oraz brak większych detali w lokacjach ewidentnie nadrabia klimatem budowanym za sprawą fenomenalnej gry słońca i braku. Niezależnie z tego, czy eksplorujemy mroczne labirynty, lub i zwiedzamy otwarte przestrzenie, możemy zawierać na to, że wielokrotnie zachowamy się dopiero po to, aby popodziwiać widoki.

Chronos: Before the Ashes ma również jedną, ważną cechę – podczas konkurencje nie wpadłem na żadne błędy, gdyby nie mieć pewnego wroga, któremu udało się zadać mi obrażenia przez ścianę. Tak jak teraz pisałem, spodziewałem się, że będzie obecne wyłącznie średniak, ale ostatecznie Gunfire Games dostarczyło naprawdę dobrą grę. Pewno nie wybitną, jaka będzie pretendować do nagrody GOTY, jednak gdy lubicie Soulsy i zagadki, to dajcie jej możliwość.

Ocena użytkowników: 7/10

Wymagania sprzętowe Chronos: Before the Ashes

Minimalne: Intel Core i5-4690K 3.5 GHz / AMD FX-8320 3.5 GHz 4 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660 / Radeon R7 370 lub lepsza 8 GB HDD Windows 7/8/10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i5-4690K 3.5 GHz / AMD FX-8320 3.5 GHz 8 GB RAM karta grafiki 4 GB GeForce GTX 970 / Radeon RX 480 lub lepsza 8 GB HDD Windows 7/8/10 64-bit

czy warto kupic call of the sea

Podziwiam ekipę Out of the Blue Games za odwagę. Stracić swoją grę dwa dni przed CD Projektem RED to wprawdzie wielka rzecz. Trudno jednak czekać na indywidualny wynik niż całkowite zalanie toną cyberpunkowego szumu medialnego, który dla mniejszej produkcji pewnie być zabójczy. Tymże szczególnie radzę zwrócić opinię na ostatni stopień. Warto odpalić Game Passa i dodać tę produkcję do własnej biblioteki. Po powrocie z Night City będzie jako znalazł.

Historia w Call of the Sea, motor napędowy tej sztuki, zaczyna się na statku. Jesteśmy lata 30-te, i taka kobieta wybrała się na naturalną wyspę w Polinezji w dążeniu swojego partnera. Ten wyruszył tam na poszukiwanie środku na trapiącą bohaterkę dolegliwość, która ukazuje się głównie ciemnymi plamami na dłoniach. Miejsce docelowe badań nie zostało wybrane przypadkowo. Nie są tam magiczne zioła stosowane do medycyny naturalnej. W zasadzie to początkowo nawet nie wiemy dlaczego mężczyzna uznał, że tylko tam znajdzie coś na chorobę żony. Wiemy jednak, że miejsce może skrywać tajemnice. Nawet tubylcy nie chcą się tam zapędzać. Nasza bohatera wyrusza tam w punkcie, w jakim przestały wchodzić do niej listy od człowieka. Coś ewidentnie się stało i potrzeba udać się na sposób.

Jak wspomniałem, historia posiada najogromniejszą atrakcję Call of the Sea. Nie stanowi wysoce długa, lecz w skondensowany sposób opowiada o poszukiwaniach leku. Po drodze nie spotykamy a drugich ludzi, a wtedy narracja robiona istnieje w dwojaki sposób – z jednej części istnieje więc grono, które jedno w sobie opowiada historię, z dodatkowej rozsiane na jakimś etapie zapiski pozwalające dowiedzieć się co się działo w trakcie ekspedycji. Twórcom udało się bardzo sprawnie zaprezentować historię, ponieważ zdecydowali się na sprytny zabieg. Mąż głównej bohaterki wraz z kolegami podróży co chwilę zmieniał położenie, unosząc się w głąb wyspy. Tym samym na jakimś momencie odkrywamy nowe obozy i dowiadujemy się co działo się w możliwościom czasie. Miejsce akcji szybko wykazałoby się mało przyjazne, a więc jednego potrafimy żyć określeni – zawirowań było całe mnóstwo. Na aktualnym stylu, tj. odkrywanie kolejnych losów ekspedycji, historia trzyma całkiem niezły poziom. https://pobierzpc.pl/among-us-download-gra-za-darmo/

Jest stale druga warstwa – tajemnicza wyspa oraz choroba trapiąca główną bohaterkę. Obie te prac są ze sobą powiązane. Od jednego elementu celem gry stoi się zatem nie tylko odnalezienie męża protagonistki, jednak oraz sprawdzenie jakie inne rzeczy kryje miejsce akcji. Od razu uprzedzam, że nie istnieje to sprawę z poziomu tych, które mogłyby się wydarzyć. Wiele jest tam fantastyki, a momentami można odnieść wrażenie, że Call of the Sea złoży w część horroru inspirowanego Lovecraftem. Finalnie jednak gra jest przygodówką napędzaną historią. Co istotne, całkiem udaną – noszącą w napięciu i zgrabnie dawkującą nowe wiedze, dzięki czemu co chwilę dowiadujemy się czegoś nowego. Na wyniku oczywiście czeka nas interesujący finał. Może nie zostałem powalony na kolana, a mimo wszystko czułem, że jedno popołudnie również wieczór spędzone z Call of the Sea stanowiło dla mnie interesującym przeżyciem. Na że nie takim, w którym na jakimkolwiek czasie mogłem się domyślić o co w aktualnym wszelkim chodzi.

Historia historią, a co z grą? Wbrew pozorom Call of the Sea to nie kolejny walking simulator. Z ostatniego typu czerpie jednak sposób przedstawienia rozgrywki – kamera, mieszanie się czy interakcja z obiektami. Trzonem mechaniki są za to kwestie logiczne. Większość gry podzielona istnieje na drobniejsze sekcje, w których możemy swobodnie toczyć się po jakiejś, większej planszy. Naszym nadrzędnym celem jest eksploracja. Zazwyczaj trafiamy na uwagi zdradzające niektóre szczegóły historii. Pojawiają się i informacje dot. różnych blokad przebywających na krajowej drodze. Zatem są główne zagadki logiczne, jakie należy rozwikłać. Powinien ale mieć, że idziemy śladami ekspedycji pod dowództwem męża protagonistki. Nazywa to, że zachowałeś on po drodze uwagi lub inne poszlaki, które mogą nam pomóc. Wszystko co ważne bohaterka daje w notatniku. Wygląda to wspaniałe przygodówki z linii Myst. Call of the Sea jest więc w wartości miksem tej wtedy popularnej firmy ze znacznie nowocześniejszymi walking simulatorami.

W projektowaniu zagadek kluczowa jest dokładna eksploracja terenu. Czasami pominięcie jednej, małej sprawy że przesądzić o tym, iż nie odkryjemy kilku poszlak, które dotrą do notatnika. To ważne, dlatego on radzi nam czy znamy już wszystko co potrzebne, aby rozwikłać zagadkę. Uspokajam jednak, że Call of the Sea nie jest wyjątkowo trudną grą. Z większością łamigłówek nie miałem kłopotów i wcale płynnie przechodziłem przez grę. Czasami ale mogą pojawić się okazje do zajrzenia do poradnika. Najmocniej pod tym względem daje się ostatni rozdział. Myślę, że twórcy przesadzili tam nieco z okresem rozbudowania zagadek, przez co chodzi straciła odrobinę na energii. Szkoda również, że zabrakło liniowych etapów, w których doznań dostarczają skrypty. Aż się przypomina o emocjonujące przechodzenie przez stare mosty czy wspinaczki po górze wzdłuż niebezpiecznego szlaku. Mechaniki nie pragnęłoby być tam wiele. Samymi widokami czy skryptami ważna było robić emocje.

Oceniając Call of the Sea nie sposób ominąć warstwy wizualnej. Moje pierwsza myśl po odpaleniu gry – wcale nie robi więc tak dobrze. Nie mieści to a, iż nie było znacznych widoczków. Punkt w niniejszym, że gra przeplata plansze, w jakich oprawa wizualna może zachwycić z działami mniej atrakcyjnymi, w których nie choruje na co popatrzeć (głównie na skutek gry). Jak jednak spotyka się okazja spojrzenia na zachodzące słońce, plażę oraz morze, Call of the Sea może zrobić dobre wrażenie. Widać wtedy, że gra jest trochę atrakcji graficznych przewidzianych specjalnie dla Xbox Series X|S. Szkoda jednak, że tyle ciekawego nie udało się dokonać w sferze audio. Słabe wrażenie budowała w szczególności główna bohaterka. Słysząc ją ważny raz odnosiłem wrażenie, iż to brzmi HOPA. Brakowało mi w jej głosie stylu i miłości. Niepotrzebnie też często komentowała rzeczywistość jakby była na dobrych wakacjach, a nie poszukiwaniach zaginionego męża.

Kilka kwestie nie zagrało mi w Call of the Sea. Gra świetnie się zaczęła, ale końcówka (zagadki i lokacje) prezentowała się wyraźnie słabiej. Najważniejsze jednak, że od powodzie do końca chciałem pracować dalej, aby poznać historię. Wtedy ona wywoływała, że całość przeszedłem za jakimś razem. Na wyniku na szczęście nie przyszło rozczarowanie, które zepsułoby cały efekt. Wręcz przeciwnie, poczułem satysfakcję, że poświęciłem ok 4 pory na Call of the Sea. Przygodówkowy charakter tej gry chyba nie każdemu pasować, ale tak dla fabuły warto skorzystać po ten tytuł. W szczególności gdy ktoś jest fanem gier à la Myst (ewentualnie przygodówek point&click). Wtedy wyciągnie z produkcji Out of the Blue Games również dużo przyjemności. Bądźcie zatem ten stopień w świadomości. Źle się stanie jeśli zginie on w końcówce roku zawładniętej przez zupełnie nową grę.

Ocena użytkowników: 7/10

Wymagania sprzętowe Call of the Sea

Minimalne: Intel Core i3-3220 3.3 GHz / AMD FX-6100 3.5 GHz 8 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 650 / Radeon HD 7750 lub lepsza 20 GB HDD Windows 7/8.1/10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i7-6700K 4.0 GHz / AMD Ryzen 7 1700 3.0 GHz 16 GB RAM karta grafiki 8 GB GeForce GTX 1070 / Radeon RX Vega 56 lub lepsza 20 GB HDD Windows 7/8.1/10 64-bit

wszystko o medal of honor above and beyond vr soundtrack

Pod koniec lat 90. Steven Spielberg a jego nazwa Dreamworks stworzyli pierwszą grę z serii Medal of Honor. Po kinowym debiucie Szeregowca Ryana Spielberg chciał, by gra wideo oddawała horror II wojny światowej tak toż, jak film. Oba dzieła przedstawiały odrażający obraz okazje na plaży „Omaha", w której tysiące żołnierzy straciło życie podczas opadania na zajętej części francuskiego wybrzeża. Medal of Honor był się ogromnym hitem, nic wiec dziwnego, że część na przestrzeni lat doczekała się piętnastu sequeli. Medal of Honor: Warfighter z 2012 roku wykazał się jednak dużą klapą również zapowiadał upadek marki.

Pierwszy Medal of Honor był poważnym eksperymentem. Także istnieje w sukcesu Medal of Honor: Above and Beyond, które zaprojektowano z propozycją o wirtualnej rzeczywistości. Na szczęście deweloperzy ze studia Respawn Entertainment stworzyli bardzo wygodny produkt, który spodoba się nie tylko zagorzałym fanom VR. Gra oferuje pięć nadrzędnych funkcji oraz łącznie 56 podmisji. Niektóre z ostatnich punktów, zwłaszcza początkowe, są bardzo spójne i filmowe.

Medal of Honor: Above and Beyond z samego początku wykorzystuje wszystkie duże strony technologii VR, począwszy od menu głównego, które jest po prostu kwaterą wywiadu wojskowego OSS. Wszystkie problemy można podnosić oraz układać w polskich potencjalnych dłoniach, a też tworzyć na staroświeckiej maszynie do pisania. Jeżeli tylko część się rozpoczyna, zostajemy nauczeni realistycznej oraz intuicyjnej obsługi naszej broni. Jeśli zależymy ją przeładować, musimy upuścić pustą amunicję, a następnie wyjąć nową z bliskiego stanu również dać do pistoletu. Większość broni wymaga i zdjęcia iglicy. Taki ręczny rodzaj przeładowania zapewnia wysoką dawkę adrenaliny podczas walki. Immersję dodatkowo pogłębia fakt, że aby zmienić punkt widzenia, należy w rzeczywistości poruszyć głową. Najprzydatniejsze w niniejszym wszelkim stanowi zatem, że potrafimy wychylić się na koniec, by ostrożnie zerknąć zza rogu, lub kucnąć, by schronić się przed gradem kul. Pod tymże sensem gra może istnieć raczej męcząca, jednak każdemu przyczyni się odrobina dodatkowego ruchu, nieprawdaż?

A propos realistycznych i intuicyjnych elementów: Above and Beyond traktuje ich wiele więcej. Przykładowo, gdy wciskamy strzykawkę w klatkę piersiową lub usuwamy zębami pierścień granatu ręcznego, przesuwając granat w toku ust. Są tutaj też specjalne cele, które zajmują zalety VR: na dowód, gdy używamy wykrywacza metalu do badania min lub lornetki, by znaleźć położenie wrogów. Są i przejścia strzeleckie, które chcą od nas strzelania do nazistów z bocznego wagoniku samochodu lub dowodzenia działem czołgu. Te sekwencje nie są zbyt rzeczywiste, ale dają przyjemność i powołają do klimatu serii Medal of Honor, która zwykle nawiązywała do powieści, komiksów również filmów przygodowych z lat 50. i 60., w zupełnie naiwny sposób nakładając na siebie wojenne traumaty. https://pobierzpc.pl/age-of-empires-iii-definitive-edition-download/

Konkurencja jest oryginalna, a dodatkowo jest istotny mankament gry. Wirtualna rzeczywistość rodzi się być wspaniała do ukazania horroru wojny, ale zamiast w całości zastosować ten potencjał, Above and Beyond nie daje siebie zbyt poważnie. Śmiem twierdzić, że Half-Life: Alyx również Star Wars: Squadrons mogą pochwalić się dojrzalszymi scenariuszami. Okres trwania dialogów oraz nie imponuje, a animacje formy są drewniane. Sposób, w jaki przeciwnicy upuszczają broń, przywodzi na sprawa pierwszą edycję Medal of Honor, co w 2020 roku łatwo nie jest komplementem. Ważna by pomyśleć, iż więc nic wielkiego, gdy spadający pistolet przesuwa się w powietrzu w ról pionowej, przecież w VR takie błędy przyciągają także większą uwagę i burzą immersję.

Szkoda często tych niemożliwych elementów, bo w walce pojawiają się filmy dokumentalne, które tworzą zupełnie inny obraz. Oglądanie weteranów informujących o naszych prawdziwych doświadczeniach stanowi niezmiernie przyjaznym przeżyciem, zwłaszcza że może, jak emocje organizuje w nich toż opowiadanie o bieżących pytaniach. Przykro, że pewna konkurencja nie pozostaje wierna tej tonacji, ale spójrzmy prawdzie w oczy: stanowi to ponad zabawa dla starszych fanów, którzy cenią efektowną historię oraz wymagają po prostu trafiać do nazistów. Cóż, właściwie niekoniecznie trzeba do nich czuć, bo można użyć wszystkiego, co będzie pod ręką, choćby wideł lub noża kuchennego. Gra jest krwawa, jednakże nie tak rażąca jak Szeregowiec Ryan, czyli nie obawiajcie się festiwalu gore.

Jako strzelanka Medal of Honor: Above and Beyond zbiera się świetnie. Podczas gdy prace są dość krótkie, i odbiera nie do tyłu osiąga filmowy poziom serii Call of Duty, dzięki VR staje się czymś wyjątkowym. Oficjalne źródła mówią, że nad grą pracowało około 1200 osób również pewno toż po szczegółowości świata. Above and Beyond może łatwo zachwycić graczy, którzy do ostatniej pory nie mieli relacji z wirtualną rzeczywistością, podczas gdy fani VR mogą odnieść wrażenie, że niektóre elementy sterujące zajmują się szkoda niż w następujących tytułach. Przykładowo, umieszczenie dwóch broni na ramionach potrafi istnieć raczej mylące. Obsługa towaru dodatkowo budowanie przedmiotów również są problematyczne. Jedynym przypadkiem jest typowy projekt mapy z pełną jej ilością.

Tryb wieloosobowy jest raczej generyczny także na dłuższą metę staje się monotonny. Gracze różnią się w nim na dwie drużyny, z jakich sama rozstawia bomby, i inna wymaga je rozebrać, zanim zdetonują. Nie wiadomo, czy Respawn zamierza w perspektyw wprowadzić kolejne tryby, ale kampania single-player pozwala odblokować nowe postacie w multiplayerze. Jeśli poczujecie się pewnie w singlu, możecie spróbować własnych mocy w surwiwalu.

Koniec końców, Medal of Honor: Above and Beyond jest dumnym spin-offem serii. Nowicjuszom VR zaoferuje niezapomniane chwile, choć wyjadacze mogą narzekać na zawyżone wymagania sprzętowe oraz elementy sterowania, które zdecydowanie dużo zaimplementowano w obcych atrakcjach. Karykaturalny obraz wojny nie każdemu przyjdzie do poziomu, ale gra oferuje także serię ciekawych filmów dokumentalnych. Jest zatem aspekt, w jakim Above and Beyond realizuje swój szczytowy poziom, rzucając światło na kontekst oryginalny i robiąc ambicję Stevena Spielberga i Dreamworks.

Ocena użytkowników: 5/10

Wymagania sprzętowe Medal of Honor: Above and Beyond

Rekomendowane: Intel Core i7-9700K 3.6 GHz 16 GB RAM karta grafiki 8 GB GeForce RTX 2080 lub lepsza 180 GB SSD Windows 10 64-bit

czy wiesz wszystko o mxgp 2020

Po głębszym zastanowieniu się stwierdziłem, że nie powinno mnie toż dziwić. To w efekcie działa od Milestone, wiele można o nich powiedzieć, a także ich realizacjom da się zawsze kilka rzeczy zarzucić, jednak to jednak twórcy m.in. serii MotoGP. A na symulacyjnym etapie są one tak trudne. Przy MXGP: The Official Motocross Videogame zmyliła mnie jednak tematyka produkcji. Nie dbam, bym wykorzystywał w tak złożoną produkcję wyścigową skupiającą się na ściganiu crossami. Większość z nich stanowiła dużo trwała zręcznościowemu typowi zabawy, i ich gameplay nie był zbyt rozbudowany. MXGP to a zupełnie inna bajka. Taka, w której wyłożyłem się na pierwszym zakręcie, a wtedy błąd ten powtórzyłem na trzech kolejnych.

Wszystko z początku niestandardowego modelu sterowania motocyklem. W zestawieniu do innych zabaw tego modelu MXGP: The Official Motocross Videogame dochodzi do punktu prowadzenia crossa w całkiem nowy technologia – dwie gałki pada odpowiadają bowiem osobno za sterowanie ciałem zawodnika oraz motocyklem. Milestone podobne rzeczy wprowadzało obecnie w MotoGP, a tam chodziło szczególnie o zwiększenie opływowości na znacznych prostych lub zwiększenie oporu powietrza na dohamowaniach. Tutaj dobre wykorzystanie potencjału takiego rodzaju sterowania jest bardzo wyższe znaczenie. Mówi on bowiem za wyskakiwanie na hopach, za kładzenie samochodu w powietrzu co kieruje na szlak również długość jego ruchu i zmienia sposób pokonywania przeszkody; odpowiednia obsługa obu gałek istnieje dodatkowo niezwykle ważna przy tworzeniu w zakręt – jeżeli odpowiednio się damy i jednocześnie przechylimy motocykl, możemy powodować ciaśniejsze, agresywniejsze skręty, jednak uwaga – jak spośród tymże przedobrzymy zamiast ładnego zakrętu zaliczymy ładną glebę.

Tryby rozgrywki są wręcz charakterystyczne dla gier spod skrzydeł Milestone. Z możliwości szybkiej gry do wybory mamy: natychmiastowy wyścig, pojedynczy weekend wyścigowy, a i czasówkę. Bardziej długotrwałe są mistrzostwa oraz tryb prace. Zanim jednak przejdę do dzieła tego tego chciałbym jedynie wspomnieć o systemie gry wieloosobowej, który nie – ponownie – zrealizowany stała z zastosowaniem zewnętrznej usługi, na jakiej powinien otworzyć konto oraz każdorazowo się logować, żeby móc walczyć z pozostałymi graczami. To tradycyjne, złe i niewygodne rozwiązanie, oraz o aktualnym, czemu nie warto spośród niego pobierać zalecają się obecnie deweloperzy, którzy swego czasu zaufali GameSpy. Mam okazję, że i Milestone już spośród niego zrezygnuje ku uciesze graczy.

Mistrzostwa to pierwsza z możliwości dłuższej zabawy w MXGP. Wybieramy klasę motocykli, zawodnika (z bazy wielkich lub zbudowanego na pozytywny trybu kariery), edytujemy – bądź nie – listę zaplanowanych startów i ruszamy, aby pokazać wszystkim kto tutaj jest najsilniejszy. Też istnieje w trybie kariery, z tym, że dochodzi tu więcej elementów i podnosimy na jednym dole drabiny, jako jedyny "no name". Musimy wyrobić sobie nazwisko poprzez starty z ogromną kartą, właśnie potem jest nadzieja na angaż w składzie walczącym o miejsce w części stawki. Jeżeli w nim wyrazimy się odpowiednio zajmą się nami odpowiedniejsze zespoły, ponad ostatnie z piękniejszej wartości wyścigowej. Reszta to standard dla gier z Milestone – znajdujemy swojego menadżera, odbieramy maile, śledzimy teksty na portalach społecznościowych i odblokowujemy kolejne fatałaszki i kaski dla swego zawodnika. A suma więc oczywiście właściwie niewiele znaczące akcesoria do całości, jakie potrafimy już choćby z ubiegłorocznego WRC czy MotoGP. Serio, Milestone, czas tutaj na określone innowacje, bowiem wtedy co serwujecie obecnie zjada już swój własny ogon po raz drugi.

Innym elementem gry, na który doskonale najczęściej zdarzyło mi się pomstować, było automatyczne niesienie z powrotem na jezdnię w postaci, w której wyjechałem nawet o metr poza tor. Zdecydowanie MXGP winno żyć w tymże aspekcie bardziej liberalne oraz zdobyć pod uwagę nie odległość od toru, a czas, który poza nim występujemy. Dzięki temu, jeżeli już wypadnie się poza właściwą trasę gracze byliśmy chwila na powrót. Zamiast tego wykonywa momentalnie czeka nas na materiał toru, co powoduje straconymi sekundami również potrzebą ponownego rozpędzenia motocykla. Mega przeszkadzająca rzecz. eFootball PES 2021 Download

MXGP: The Official Motocross Videogame może pochwalić się całkiem dobrą stroną audio. Niestety mowa tutaj często o odgłosach motocykli, ponieważ podczas drogi nie uświadczymy żadnej muzyki chodzące w tyle, a szkoda. Marzyłem o aktualnym, żeby przy starcie kiedy także przez cały czas zmagań towarzyszyło mi jakieś ostre, rockowe granie. Niestety, nic z bieżącego. Muzyka w walce zatrzymuje się wyłącznie do menu i silna o niej napisać wszystko, oprócz tego, że w wszystek sposób zachęca do zaciętej rywalizacji.

Produkcja może za to badać się świetną oprawą graficzną. Mowa tu nie tylko o dopracowanych w punktach modelach samochodów oraz kierowcach, którym nawet ubrania pięknie falują przy większych szybkościach oraz realistycznie się brudzą, a też wyglądzie tras, sposobie w który rozpoczynają się błotne czy piaskowe koleiny, a także naturalnym czy sztucznym oświetleniu również tego, w który sposób gdzieniegdzie pojawia się światłocień. Na ostatnim polu troszkę gorzej charakteryzuje się jedynie publika, która stanowi co prawda organizowana (w praktyczny rozwiązanie), jednak również właśnie widać, iż to zwykłe modele ustawione w pomieszczeniu. Na wesele podczas wyścigu jedziemy za szybko, żeby się im bezpośrednio przyjrzeć. Naszą ulubioną skoro MXGP: The Official Motocross Videogame wygląda naprawdę daleko, to teraz dziś ostrzę sobie zęby na tegoroczne MotoGP, które komunikuje się także tak oraz wyjeżdża na konsole nowej, zaś nie minionej generacji.

Reasumując, MXGP: The Official Motocross Videogame to kawał świetnych wyścigów z crossami w ziemi głównej, które są naprawdę grywalne. Najistotniejsza sprawa, a to model jazdy, została wykonana naprawdę dobrze plus jestem wszystek szacunku dla Milestone, że nie potraktowali go po macoszemu, jak część producentów, którzy włączali się za taką tematykę. Dzięki temu pędzenie motocyklem crossowym po hopach i zakrętach nabrało nowego wymiaru. Gra dobrze oczekuje i zawiera, choć brakuje mi w niej porządnego soundtracku. Momentami wkurzałem się na automatyczne powracanie na kurs po wypadnięciu, bawiłeś się i z bardziej innowacyjnej prace i połączonego z grą multi – trzymam kciuki, by te momenty pojawiły się w kontynuacji MXGP.

Ocena użytkowników: 6/10

Wymagania sprzętowe MXGP 2020

Minimalne: Intel Core i5-4590 3.3 GHz 8 GB RAM karta grafiki 2 GB GeForce GTX 660 lub lepsza 15 GB HDD Windows 10 64-bit

Rekomendowane: Intel Core i7-6700 3.4 GHz / AMD Ryzen 5 3600 3.6 GHz 16 GB RAM karta grafiki 3 GB GeForce GTX 1060 / 4 GB Radeon RX 580 lub lepsza 15 GB HDD Windows 10 64-bit